czwartek, 29 sierpnia 2013

6 Rodział

Jechałem autem za tatą Megan, jechaliśmy przez jedną z najbardziej biednych dzielnic... Przecież skoro ona jest popularna i bogata, nie pozwoliłaby mieszkać w takiej okolicy rodzicom, no nie? Jednak Martin zatrzymał się przed domem, starą kamienicą. Zrobiłem to samo, wysiadłem i zacząłem się kierować do drzwi, Martin otworzył drzwi i krzyknął:
-Już jesteśmy!-Tak nagle, sam nie wiem kiedy ktoś się na mnie rzucił i to z taką siłą, że o mało, abym się przewrócił. Wtedy spojrzałem na tego kogoś, no oczywiście Megan! Ale skąd ona ma tyle energii, jest taka chuda, drobna skąd ona ma tyle siły?
-Megan, zejdź natychmiast z tego chłopaka, nawet nie zdążył wejść do środka, a ty się na niego rzucasz!-Skarciła ją kobieta, pewnie jej mama. Podałem jej rękę.
-Justin. Miło mi panią poznać.-Uśmiechnąłem się.
-Agnes, mama tej dziewczyny.-Wskazała na nią, a ona się wyszczerzyła.-No już, Meg puść go, udusisz go jeszcze!-Zaśmiała się.
-No, dobra...-Powiedziała przeciągając.
-Może zrobię herbaty albo gorącej czekolady?-Zaproponowała jej mama.
-Ja poproszę czekoladę.-Powiedziałem.
-Ja też!-Krzyknęła dziewczyna, a wszyscy się na nią popatrzyli.-No co, jak miałam 6 lat to nikt nie zwracał na to uwagi.-Wytłumaczyła się.
-Właśnie jak miałaś 6 lat...Dobra dzieci idźcie do pokoju, ja zaraz przyniosę picie. Megan złapała mnie za rękę, i zaczęła ciągnąć szliśmy wąskim korytarzem. Otworzyła drzwi z napisem "Megan".
-Pewnie, nie jesteś przyzwyczajony do małych pomieszczeń.-Stwierdziła, widząc mój rozglądający się wzrok.
-No, nie jest strasznie podobny do mojego starego mieszkania w Kanadzie. Czemu twoi rodzice tu mieszkają?
-Jak moja kariera się zaczynała, ja zaczęłam często wyjeżdżać praktycznie wogóle mnie tu nie było. Mama, nie chciała tego domu sprzedać, bo tu były wspomnienia. Nawet jak miałyśmy pieniądze, i Martin się tu wprowadził.
-To Martin nie jest twoim tatą?-Zapytałem zdziwiony.
-Nie, jest mężem mojej mamy, ale nie moim tatą... Mój prawdziwy tata, zostawił moją mamę jak miałam rok, więc nawet go nie pamiętam.-Powiedziałam zwyczajnym tonem.
-Nie chciałabyś go poznać?
-Niee, tutaj mam swoją rodzinę.
-Dobrze, może zmieńmy temat? Jak rozumiem chcesz tutaj zostać?
-Tak, stęskniłam się za rodzicami. Długo ich nie widziałam przez pracę, a wcześniej nie było ze mną za dobrze... Wiesz rozstanie.
-Miałaś chłopaka?
-Tak, ale przez niego miałam same problemy. Przestałam rozmawiać z rodzicami i najlepszymi przyjaciółmi. Byłam nie do zniesienia, on ciągle mi mówił, że jestem gruba i do niczego. Zaczęłam się odchudzać, robić wszystko aby mu się spodobać. Właściwie nie wiem, po co ci to mówię? Nikomu tego nie mówiłam, a kim ty właściwie dla mnie jesteś? Przyjacielem, sama nie wiem. Przez to co się ostatnio stało, przestałam wierzyć w przyjaźń i miłość... Ostatnie wydarzenia tylko mi przeszkadzają, wszyscy wokół mnie okazują się po czasie fałszywi.-Po moim policzku zaczęły spływać łzy, poczułam jak ktoś obejmuje mnie ramieniem. Ale nie odsunęłam się, potrzebowałam tego. Brakowało mi świadomości tego, że jestem komuś potrzebna.
-Ćśśśśś, nie płacz. Może ja ci powiem kim ty dla mnie jesteś. Jesteś wspaniałą dziewczyną i przyjaciółką, jesteś piękna i cudowna. Ja uwarzam, że niczego ci nie brakuje, jesteś świetna taka jaka jesteś. I ostatnio bardzo przeżyłem twoje kłopoty...-Powiedział wziął moją twarz w swoje ręce.-Tylko ty wiesz, co to znaczy być popularnym. Wiesz, co czuję. Świetnie się rozumiemy, odkąd się poznaliśmy, też tak sądzisz?-Ona tylko pokiwała głową.
-Obiecujesz, że będziesz dla mnie przyjacielem, który mnie nie zostawi?-Zapytała, szlochając.
-Ja nim już jestem, tak przynajmniej uwarzam.-Zaśmiał się.
-Uwielbiam cię za to, jaki jesteś... Zawsze uśmiechnięty, nawet gdy świat wali ci się na głowę.-Uśmiechnęła się.-A teraz mamo, już możesz wejść.-Zaśmiała się, a drzwi się otworzyły stała w nich sparaliżowana mama.-Słyszałam jak idziesz korytarzem, dziękuje.-Wzięła od niej czekoladę i mi podała. A Agnes bez niczego wyszła, z uśmiechem.
-Ty na serio ją słyszałaś?-Zapytałem śmiejąc się i pijąc czekoladę.
-Tak. Ale teraz choć pokaże ci coś.-Złapała mnie za wolną rękę i pokazała drzwi w jej pokoju. Otworzyła je w środku stało pianino i jeszcze jakieś instrumenty.-To pokój tylko dla mnie, jesteś pierwszą osobą, której pozwoliłam tu wejść, czuj się zaszczycony.-Zaśmiała się.
-Jak to się stało?-Zapytałem zdziwiony z małego mieszkania, weszliśmy do ogromnego pokoju.
-Kupiliśmy razem z rodzicami, mieszkanie obok, żeby mieć większe.-Powiedziała i usiadła przy pianinie, a ja obok niej. Zaczęła coś grać, ja też tak zrobiłem tylko z drugiej strony instrumentu. W pewnej chwili nasze ręce się spotkały, gdy chcieliśmy nacisnąć ten sam guzik. Popatrzyłem się na nią, a ona na mnie. Wtedy przybliżyłem się do jej twarzy, a ona do mojej. Wtedy nasze usta się spotkały, zaczęliśmy się namiętnie całować. Gdy zaczęło nam brakować powietrza, odsunęliśmy się od siebie. Ona popatrzyła się na mnie z uśmiechem, więc odwzajemniłem to. Wtedy ktoś odchrząknął, spojrzeliśmy się za siebie, a tam stał Martin.
-Justin możemy pogadać na osobności, mama się pyta co chcesz na obiad.-Poczułem, że to nie oto chodzi, pokiwałem głową i zacząłem iść za męszczyzną. Weszliśmy do kuchni, stanąłem i popatrzałem się na rodziców dziewczyny, z którą przed chwilą się całowałem.
-Justin, przepraszam, że wam wszedłem do pokoju, ale chcemy z tobą pogadać.
-Słucham?
-Jeśli niczego nie czujesz do naszej córki, to zostaw ją w spokoju. Nie rób jej nadzeji, bo ona tym razem się nie podniesie. Mogę się założyć, że Megan już wszystko ci powiedziała. Chcemy cię tylko poprosić, abyś nie zrobił jej krzywdy. Musimy zadać ci to ważne pytanie, i powiedz prawdę.
-Powiem, domyślam się co to za pytanie. I odpowiedź brzmi: czuję do niej coś takiego i myślę, że nie będę potrafił się od niej uwolnić. Jest jak narkotyk, i zamierzam być z państwa córką i nie chcę jej skrzywdzić...-Powiedziałem pewnie swoich słów.
-Dziękuje, Justin.-Powiedział ten piękny głos, ona tu jest! Powiedziałem co do niej czuje, tak wprost, palant!-Ja chyba też coś do ciebie czuję...

2 komentarze: