piątek, 13 września 2013

8 Rozdział

*Oczami Megan*
Weszłam do domu ze łzami w oczach, pobiegłam do łazienki... Zamknęłam się na klucz, choć za mną szli rodzce.
-Mam dość życia, jestem beznadziejna... Mój najlepszy przyjaciel ode mnie odszedł, przez moją głupotę.-Mówiłam do siebie pod nosem. Wyjęłam brzytwę, którą mój tata się golił.-Zrobić to, czy nie?-Takie pytania chodziły mi po głowie... Jednak zrobiłam to pocięłam się parę razy, aż syknęłam z bólu. Ale dało mi to pewną ulgę, sama nie wiem. Po chwili zrobiło mi się ciemno przed oczami.


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
*W szpitalu*
-Halo, słyszy mnie pani?-Zapytał męszczyzna w białym fartuchu.
-Gdzie jestem?-Zapytałam przymrużając oczy, w sali było strasznie jasno, ten błysk poprostu oślepiał, dopiero po chwili zdolna byłam coś zauważyć.
-Jest pani w szpitalu, jak się pani czuje?-Zapytał surowo na mnie patrząc.
-Bywało lepiej, gdzie są moi rodzice?
-Rozmawiają z doktorem, który panią przyjmował po wcześniej akcji, widać pani bardzo lubi zajmować szpitalne łóżko, nie było tu pani nawet całego dnia.
-Przepraszam, ale ja musiałam...
-Co mi pani mówi, musiała pani próbować się zabić?-Ten lekarz już prawie na mnie krzyczał, no no fajna pomoc.
-Nie zamierzam z panem rozmwiać, proszę tylko aby moja mama tu przyszła, nic już więcej nie potrzebuje.-Ten z obrażoną miną wyszedł z sali, musiał oczywiście trzasnąć drzwiami. Jednak spełnił moją prośbę, bo do sali weszła moja mama odziana w zabezpieczający fartuch. Usiadła na krześle, które stało obok mojego łóżka, jednak nic nie mówiła, ta męcząca cisza dawała mi się we znaki.
-Mamo, powiedz coś proszę...-Błagałam.
-Nie rozumiem, jak mogłaś nam to zrobić. Tak bardzo się o ciebie baliśmy razem z tatą, jak Martin wyważył te drzwi, a ty leżałaś na ziemi cała we krwi. Myślałam, że cię stracę, teraz sobie myślę, że to wszystko przez Justina, co on ci właściwie zrobił?-Zapytała, normalnym tonem.
-On właśnie nic, wszystko moja wina... Straciłam go przez własną głupotę, tego już się nie da naprawić.-Zachciało mi się płakać.-Wbiłam nóż w plecy swojemu najlepszemu przyjacielowi.-W tym momencie wybuchłam, nie mogłam już powstrzymywać łez, który cisnęły się pod moimi oczami od czasu tego cholernego gwałtu, od czasu kiedy chłopak ze mną zerwał.
-Nie będę pytać, co mu zrobiłaś. Wiem, że jesteś dobrą dziewczyną i nie zrobiłaś tego umyślnie. Pamiętaj czas leczy rany, jeśli prawdą jest to co mówił w kuchni to poczeka, i przestanie się gniewać napewno wszystko dobrze się ułoży.-Pogłaskała mnie po głowie.
-Nie chcę zniszczyć mu życia, znamy się krótko więc szybko zapomni. Chcę stąd wyjechać...-Postanowiłam.
-Dokąd?-Zapytała przerażona mama.
-Tam gdzie mnie nigdy nie znajdzie, im prędzej zapomni tym będzie lepiej. Niech ułoży sobie życie z normalną dziewczyną, ja zniszczyłam życie wam swoimi problemami, jemu nie chcę.
-Niezniszczyłaś nikomu życia, jeśli chcesz wyjechać dobrze, jesteś dorosła... Ale nie wystraczy jeśli trochę odpoczniesz, masz obowiązki, kontrakt.
-W dupie mam kontrakt! Mam życie, problemy nie obchodzi mnie kontrakt on nie jest ważny!
-Masz obowiązki, których nie możesz się wyrzec, zrozum to. Zresztą, byłam przedchwilą u twojego lekarza... Mam bardzo złe wieści, nie chciałam ci tego mówić, ale skoro jesteś taka dosrosła to przyjemiesz to do wiadomości... Jesteś w ciąży.
-Ale jak to?!-Zapytałam oburzona.-To nie możliwe, przecież z nikim...-Wtedy przypomniało mi się całe ostatnie zdarzenie, wepchnięcie do auta, podjazd pod dom Georga i to co stało się w jego sypialni.Zaczęłam płakać, to niemożliwe, Geo jest ojcem dziecka?
-Kto jest ojcem?-Zapytała mama.-Jesteś dorosła, nie wiem z kim zrobiłaś sobie dziecko, ale przez własną głupotę w wieku 19 lat, zaszłaś w ciąże, a ostrzegałam!-Krzyknęła.-Teraz będziesz tyczeć, co się stało to się nie odstanie. Pewnie, nawet nie wiesz kto jest ojcem, prawda?
-To niemożliwe, to niemożliwe.-Powtarzałam to wkółko, jak osoba chora psychicznie.
-Odpowiesz mi wkońcu? Kto jest ojcem dziecka?
-George! Zadowolona, ojcem mojego dziecka jest mój były menadżer, ta ciąża jest chora, bo zostałam zgwałocona. On chciał mi zniszczyć życie! I zrobił to...-Zaczęłam płakać.
-Ale jak to?-Zapytała zaplątanym głosem. Ale ja już nic jej nie powiedziałam, nie miałam na to siły. Mama bez słowa, wyszła czyli zostałam sama, no może niezupełnie. Jak ja mam niby wychować to dziecko? Jestem młoda, moja kariera się rozkręca. To koniec, moje życie legło w gruzach. Nagle z tych moich rozmyślań wyrwało mnie stukanie do drzwi, olałam to. I wsadziłam głowę pod kołdrę, jednak ktoś wszedł do sali nie reagowałam. Ale coś kazało mi zobaczyć kto to, lekko uchyliłam kołdrę i zobaczyłam Justina. O nie! Napewno mama już mu wszystko powiedziała, co on tu robi?
-Po co to zrobiłaś?-Zapytał głosem, od którego aż chciało krzyczeć się: Przepraszam, jestem idiotką to moja wina. Obiecuję już nigdy więcej tego nie zrobię!
-Ponieważ straciłam wszystko, na czym mi zależało...-Powiedziałam cicho.-Zresztą gdybym mogła powtórzyłabym to, bo zniszczono mi życie.
-Masz na myśli to dziecko?-Zapytał skruszonym głosem.
-Mama ci powiedziała? A prosiłam...
-To nie ona, lekarz, chyba myślał że jestem ojcem dziecka...-Zaśmiał się, ale mi nie było wcale do śmiechu.-Powinnaś się cieszyć, wiesz ile ludzi stara się o dziecko, a im nie wychodzi?
-Ale ja nie chciałam tego dziecka! Zrozumcie to, ja go nie chcę!
-Ale jest twoim dzieckiem, nie ważne kto ojcem... Powinnaś je tak samo kochać, bo ono nie jest niczemu winne.
-Nie jestem gotowa na dziecko... Mam dopiero 19 lat, sama jestem dzieckiem. Nie wyobrażam sobie siebie w roli mamusi, która ma przygotowywać śniadanie dziecku do szkoły.
-Ale jesteś jego mamą, i ten dzidzuś napewno ciebie kocha jak nikogo innego. 
-Ty nie rozumiesz co ja przeżywam...
-Może nie do końca, nie zostałem zgwałocony, ale moje serce zostało złamane. Poczułem się jak śmieć.
-Ale nim nie jesteś, wtedy w aucie chciałam ci wszystko wytłumaczyć, ale mi nie pozwoliłeś... 
-Megan jesteś najważniejszą kobietą, oczywiście zaraz po mojej mamie.-Uśmiechnął się.-NAjważniejszą kobietą w moim zyciu i jeśli mi pozwolisz, chciałbym, aby twoje dziecko nosiło moje nazwisko i aby mogło mówić do mnie tato...

2 komentarze: